Mosfellsbær I Esja I Reykjanes I Złoty Krąg I Reykjavik I Baseny i Blue Lagoon I Akranes i tunel I Gudrun i Jan
Półwysep Reykjanes
Wulkaniczny półwysep, najdalej na zachód wysunięta część Islandii.
Gdy wyjeżdżamy rano z Mosfellsbaer, wszędzie leżał jeszcze śnieg, efekt śnieżycy sprzed 2 dni. Im bliżej byliśmy półwyspu, tym mniej śniegu. Cudownie, bo bałam się, że pod śniegiem pola lawy będą wyglądały tak jak wszystkie inne pola pod śniegiem na świecie.
Pytałam Gudrun, dlaczego tutaj nie ma śniegu, ale nie usłyszałam tej odpowiedzi, którą tak bardzo chciałam usłyszeć... O tym dalej.
Gdy wyjeżdżamy rano z Mosfellsbaer, wszędzie leżał jeszcze śnieg, efekt śnieżycy sprzed 2 dni. Im bliżej byliśmy półwyspu, tym mniej śniegu. Cudownie, bo bałam się, że pod śniegiem pola lawy będą wyglądały tak jak wszystkie inne pola pod śniegiem na świecie.
Pytałam Gudrun, dlaczego tutaj nie ma śniegu, ale nie usłyszałam tej odpowiedzi, którą tak bardzo chciałam usłyszeć... O tym dalej.
Hafnir
Jak samotni muszą być ludzie, którzy tam żyją. Skręcamy z głównej do Hafnir, które w zasadzie wygląda jak większa ferma. Żywej duszy nie ma, nawet psa. Przy drodze znak ostrzegawczy - uwaga dzieci, taki jakie stawia się przy szkołach. To chyba dotyczy jakichś pięciorga maluchów, bo więcej tutaj mieszkać nie może, jest tu tylko kilka domów.
Jest też kościółek, śliczny, drewniany, przycupnięty. Niesamowite - stoi wśród tych kilku domków. Za tym kościołem archeolodzy znaleźli ruiny domu jednego z pierwszych osadników Islandii. Miał piękny widok.
Podziwiamy jeszcze ocean - dziwimy się we troje kontrastem, pogoda jest przednia, prawie nie wieje, a o brzeg rozbijają się 5 metrowe fale.
Jest też kościółek, śliczny, drewniany, przycupnięty. Niesamowite - stoi wśród tych kilku domków. Za tym kościołem archeolodzy znaleźli ruiny domu jednego z pierwszych osadników Islandii. Miał piękny widok.
Podziwiamy jeszcze ocean - dziwimy się we troje kontrastem, pogoda jest przednia, prawie nie wieje, a o brzeg rozbijają się 5 metrowe fale.
Most Leifa Ericssona
Mały most, wielkie wrażenie. Most przerzucony jest nad szczeliną między płytami kontynentalnymi, amerykańską i eurazjatycką.
Zrobiony jakby dla nikogo na tym pustkowiu.
Z mapy wynika, że most znajduje się tuż przy trasie 425 (bądź 44, tak jest zaznaczona ta sama droga na niektórych mapach). Nie widzimy go jednak, mijamy, zawracamy. Zjazd na niego jest słabo oznaczony. Lepiej niż mały znaczek informujący o moście, widać wybrzuszenia wśród lawy. To uniesiony skraj płyty tektonicznej, tym się kierujemy. Warto poświęcić chwilę na znalezienie tego mostu, jest piękny. Teren jest piękny. Dla mnie to dużo piękniejsze miejsce niż Þingvellir (Thingvellir).
Płyty są w ciągłym ruchu, ścierają się, kochają, schodzą i rozchodzą. "Nawet teraz, kiedy czytasz ten tekst, płyta pod Twoimi stopami rusza się" - czytam. W tym miejscu naukowcy obserwują średnio 2 cm ruchu rocznie, tu płyty się rozstępują, a pomiędzy nimi płynie rzeka kamieni i błota.
Wg geologów płyty kontynentalne na Islandii się rozchodzą. Cały półwysep to jeden z najbardziej intensywnych widoków na wyspie.
Z dziennika z wyprawy:
Zrobiony jakby dla nikogo na tym pustkowiu.
Z mapy wynika, że most znajduje się tuż przy trasie 425 (bądź 44, tak jest zaznaczona ta sama droga na niektórych mapach). Nie widzimy go jednak, mijamy, zawracamy. Zjazd na niego jest słabo oznaczony. Lepiej niż mały znaczek informujący o moście, widać wybrzuszenia wśród lawy. To uniesiony skraj płyty tektonicznej, tym się kierujemy. Warto poświęcić chwilę na znalezienie tego mostu, jest piękny. Teren jest piękny. Dla mnie to dużo piękniejsze miejsce niż Þingvellir (Thingvellir).
Płyty są w ciągłym ruchu, ścierają się, kochają, schodzą i rozchodzą. "Nawet teraz, kiedy czytasz ten tekst, płyta pod Twoimi stopami rusza się" - czytam. W tym miejscu naukowcy obserwują średnio 2 cm ruchu rocznie, tu płyty się rozstępują, a pomiędzy nimi płynie rzeka kamieni i błota.
Wg geologów płyty kontynentalne na Islandii się rozchodzą. Cały półwysep to jeden z najbardziej intensywnych widoków na wyspie.
Z dziennika z wyprawy:
Ruch tych płyt, teraz, kiedy tutaj stoję, powoduje wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i wypiętrzenia gór nawet na 4000 m. Islandia wciąż zmienia granice, gdzieś wylewa się lawa, gdzieś ocean pochłania kawałek lądu. Jesteśmy na księżycu, nie ma tutaj żadnego życia, nie ma nawet ptaków, ale jesteśmy w centrum świata, tutaj zaczyna się i kończy ziemia.
Skąd ten most? Po prostu Islandczycy byli na kontynencie amerykańskim przed Kolumbem, a most jest tego pamiątką. I my możemy to poczuć. "Welcome to America", "Welcome to Europe", witają nas tablice informacyjne na moście.
Pod stopami nie ziemia, nie kamienie, ale coś jakby drobny czarny piasek. To popiół - mówi mi Gudrun. Myślałam, że popiół wulkaniczny jest drobny i miałki jak popiół z ogniska. Potem jednak okaże się, że źle myślałam, bo dostaniemy słoiczek z takim właśnie grubym popiołem z wulkanu Eyjafjallajökull. Ciekawość. Dotknąć, posłuchać, polizać. Popiół z wulkanu i nie śmierdzi spalenizną? Wącham. Nie śmierdzi nic a nic.
Pod stopami nie ziemia, nie kamienie, ale coś jakby drobny czarny piasek. To popiół - mówi mi Gudrun. Myślałam, że popiół wulkaniczny jest drobny i miałki jak popiół z ogniska. Potem jednak okaże się, że źle myślałam, bo dostaniemy słoiczek z takim właśnie grubym popiołem z wulkanu Eyjafjallajökull. Ciekawość. Dotknąć, posłuchać, polizać. Popiół z wulkanu i nie śmierdzi spalenizną? Wącham. Nie śmierdzi nic a nic.
Dlaczego nie ma śniegu na półwyspie?

W tym miejscu w końcu usłyszałam też odpowiedź w sprawie braku śniegu, którą bardzo chciałam usłyszeć. Pokazałam Gudrun szkic przekroju ziemi na Półwyspie. Skorupa ziemi na rysunku, tam, gdzie stykały się płyty tektoniczne, była pęknięta, w szczelinie sączyła się gorąca lawa. Moja wyobraźnia galopowała zadowolona. Zobacz Gudrun - wskazałam jej palcem na lawę, która płynęła tuż pod naszymi stopami. Może to dlatego nie ma tutaj wcale śniegu. Przyjrzała się rysunkowi i uznała mój pomysł za ciekawy. Teraz już obie nasze wyobraźnie galopowały, z tym, że moja w podskokach, a Gudrun w przeciwnym kierunku, ponieważ, jako mieszkanka Islandii, która widziała z bliska to co ja tylko w telewizji, boi się wulkanów :)
To jest oczywiście wyjaśnienie dla romantyków, a nie dla nauki. Nie biorę za nie żadnej odpowiedzialności.
Informacja dla zmotoryzowanych - wbrew ostrzeżeniom z przewodnika Pascala (rok wydania 2008, więc pewnie się zmieniło), droga nr 44 jest w idealnym stanie. Można nią śmiało jechać nawet na rolkach.
To jest oczywiście wyjaśnienie dla romantyków, a nie dla nauki. Nie biorę za nie żadnej odpowiedzialności.
Informacja dla zmotoryzowanych - wbrew ostrzeżeniom z przewodnika Pascala (rok wydania 2008, więc pewnie się zmieniło), droga nr 44 jest w idealnym stanie. Można nią śmiało jechać nawet na rolkach.
Przylądek Reykjanestá
Na samym końcu świata bezpieczeństwa strzeże samotna latarnia morska Reykjanesviti Tuż za nią gwałtownie urywa się kontynent. To najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam na Islandii (oprócz zorzy, ale zorza, to nie miejsce).
O czarne ostre skały rozbija się niebieski od nieba ocean. Znów dziwi nas, jak wściekłe są fale, ponieważ pogodę mamy doskonałą. Fale Atlantyku wzbijają się tak wysoko jak latają ptaki. Prawdopodobnie trafiliśmy na przypływ - mówi Gudrun.
Podziwiamy także bryłę wysypy Eldey, wygląda jak 77-metrowy stół postawiony przez olbrzyma 13 km od brzegu (to jedyna tak wyspa widoczna nad powierzchnią wody tutaj, ale nasza przewodniczka pokazywała mi mapy w książce - takie klocki są równo ułożone pod powierzchnią oceanu, to efekt pracy płyt tektonicznych). Podchodzę z Gudrun do tablicy informacyjnej poczytać trochę o tym raju dla ornitologów (bo to miejsce ptasich przylotów). I o ptasim piekle, bo w tym miejscu została zabita ostatnia alka olbrzymia... W pewnym momencie słyszę pytanie, które powinnam zadać ja, dobra żona "Where is Pawel"? Pawel? Pawel! (Paweł funkcjonował na Islandii jako PAWEL).
O czarne ostre skały rozbija się niebieski od nieba ocean. Znów dziwi nas, jak wściekłe są fale, ponieważ pogodę mamy doskonałą. Fale Atlantyku wzbijają się tak wysoko jak latają ptaki. Prawdopodobnie trafiliśmy na przypływ - mówi Gudrun.
Podziwiamy także bryłę wysypy Eldey, wygląda jak 77-metrowy stół postawiony przez olbrzyma 13 km od brzegu (to jedyna tak wyspa widoczna nad powierzchnią wody tutaj, ale nasza przewodniczka pokazywała mi mapy w książce - takie klocki są równo ułożone pod powierzchnią oceanu, to efekt pracy płyt tektonicznych). Podchodzę z Gudrun do tablicy informacyjnej poczytać trochę o tym raju dla ornitologów (bo to miejsce ptasich przylotów). I o ptasim piekle, bo w tym miejscu została zabita ostatnia alka olbrzymia... W pewnym momencie słyszę pytanie, które powinnam zadać ja, dobra żona "Where is Pawel"? Pawel? Pawel! (Paweł funkcjonował na Islandii jako PAWEL).
Click here to edit.

Where is Pawel?
Rozglądamy się. Pawła nie widać, widzimy tylko olbrzymie fale, które unoszą się nad czarnymi skałami. Biegniemy w jedyne miejsce, w którym mogło się coś stać. Gudrun łapie mnie przerażona za łokieć, Paweł zlazł po kamieniach nad sam ocean. Paweeeł! - wołamy. Nadchodzi fala, wbija się na kamień, na którym stoi Paweł. Teraz to i ja się zdenerwowałam, bo przez chwilę widać tylko falę, Pawła wcale. Fala opada i Paweł macha nam wesoło... :) Złudzenie optyczne. Noo, tak to ja też chcę, sama bym tam zeszła, ale nasza droga Gudrun dostałaby chyba zawału serca. I tak ma właśnie mały atak. Czekamy aż Paweł wdrapie się do góry. Gudrun się martwi, ale w głębi serca chyba cieszy, bo widzi jak nam się tutaj podoba, jak pokochaliśmy jej kraj.
Grindavik
Po drodze do Grindavik wypatrujemy w połowie trasy kolejnej atrakcji - naturalne formy, jakby baseny, o których Islandczycy mówią, że zbudowały je trolle i w których uczą pływać swoje dzieci. Niestety nie znajdujemy basenów, te trolle muszą być bardzo małe, ale zapisuję, bo może ktoś znajdzie, proszę o informacje i zdjęcia :)
Grindvik jest po prostu miasteczkiem, z którego łatwo trafić do Błękitnej Laguny. Słońce niedługo zachodzi, nie zwiedzamy Grindaviku, jedziemy popływać.
Grindvik jest po prostu miasteczkiem, z którego łatwo trafić do Błękitnej Laguny. Słońce niedługo zachodzi, nie zwiedzamy Grindaviku, jedziemy popływać.
Przylądek Reykjanes jest wciąż aktywy
To dom dla brzemiennej ziemi, która wciąż chce rodzić. Pytanie nie brzmi, czy ogień wydostanie się tutaj spod ziemi, ale kiedy to się stanie.
Copyright © 2013 Strefa Obrazu. Wszystkie zdjęcia oraz teksty publikowane na tej stronie są objęte ochroną praw autorskich