E-mail, jeśli masz pytania, uwagi, pozdrowienia
Lubię Islandię
  • Start
  • Zorza polarna
  • Zwiedzanie
    • Mosfellsbær
    • Esja
    • Reykjanes
    • Złoty Krąg
    • Reykjavik
    • Baseny
    • Akranes i tunel
    • Gudrun i Jan
    • Poradnik
  • Smaki Islandii
  • Dziennik
    • 1. Pierwsze wrażenia
    • 2. Reykjavik i zorza
    • 3. Esja
    • 4. Reykjavik
    • 5. Złoty Krąg
    • 6. Wieloryb i maskonur
    • 7. Reykjanes
    • 8. Konie islandzkie
    • 9. Akranes i Mosfellsbær
    • 10. Ostatni raz Reykjavik
    • 11. Dzień polski
    • 12. The end
  • O nas

Zorza polarna na Islandii


Jak polowaliśmy na zorzę. Wybór miejsca

Zupełnie nie mieliśmy pojęcia, nie znając Islandii, jakie miejsce wybrać na pobyt tam, aby mieć zorzę w zasięgu wzroku. Jednocześnie liczyliśmy się z tym, że przez dwa tygodnie możemy jej w ogóle nie zobaczyć. Gdybyśmy siedzieli wówczas gdzieś w środku lasu (pardon, interioru, tam nie ma lasów), zapłakalibyśmy się i może rzeczywiście znienawidzili Islandię. 

Zdaliśmy się na intuicję i zdecydowaliśmy się na Mosfellsbaer, miejsce oddalone 15 km od Reykjaviku, ale dobrze skomunikowane z resztą świata, wiec z łatwością mogliśmy się dostać do cywilizacji, a na tyle daleko, ze wystarczyło odejść 200 metrów od domu i byliśmy poza zasięgiem inwazyjnych świateł. I to był strzał w dziesiątkę, ponieważ każdej nocy, za wyjątkiem jednej jedynej deszczowej, wychodziliśmy powłóczyć się po drogach i bezdrożach w poszukiwaniu zorzy. Niezależni od nikogo, wolni, w swoim czasie, swoim tempem. 

Są oczywiście organizowane przez biura turystyczne wycieczki na zorzę ze stolicy. Ale jakoś stadne gonienie za zorzą, z zegarkiem na ręku, i stanie w rządku, żeby zrobić zdjęcie - nie przekonywało nas. Pojechaliśmy do Mosfellsbaer w ciemno i to był dobry wybór. 

Mosfellsbaer  nie dość, że jest niewielkim miastem, które "nie zaśmieca" nieba światłem, położone jest na północny wschód od Reykjaviku. Nie jest to bez znaczenia, bynajmniej. Zorza pojawia się na północy. Gdybyśmy mieli oglądać zorzę poprzez łunę stolicy, miasto zabrałoby nam wiele tego dziwnego zielonego światła. 

Jaka ona jest?

Próbowałam wielokrotnie wyobrazić sobie jak wygląda zorza. Słyszałam, że to tylko mgiełka, chmurka. Że zielona jest tylko na zdjęciach. Nie znalazłam wiarygodnego filmu, który pokazałby mi, czy ona się rusza? Czy mknie jak chmury? Czy pojawia się i znika statycznie jak tęcza? 

Trzeba to zobaczyć. Rusza się! Nieobliczalnie, nieprzewidywalnie. Czasami gwałtownie. Słupem światła w górę, słupem światła w dół. Faluje. Dopóki była daleko na północy, nie widziałam jej koloru. Kiedy formowała się bliżej nas (pojawiała i znikała, wyskakiwała zza góry, materializowała nagle z kosmosu) widziałam jej kolory tak dobrze jak na zdjęciach. Widziałam więcej. Fioletowe, różowe, czerwnieniejące brzegi, nieuchwytne na zdjęciach. 

W pewnej chwili niebo dosłownie zapaliło się nad nami. Zrobiło się jasno. Zorza wybuchła. Zorza tryskała kolorami. 

Byłam porażona. Przestałam fotografować. Siedziałam na ziemi, obserwowałam. Marzyłam o tym tyle lat, myślałam o tym setki razy, ale to co widziałam, przekroczyło moją wyobraźnię. 

Jaki dźwięk ma zorza?

Dla mnie już zawsze będzie miała dźwięk, jaki wydaje wiatr rozpędzony na dużej przestrzeni. 

W ogóle uznaliśmy, że zorza kocha wiatr. To mogło być złudzenie. Na Islandii bardzo wieje, a zorza chwilami trzepotała się jak flaga na maszcie. Na wysokości na jakiej się znajduje, wiatr z Islandii nie miał na niej żadnego wpływu. Ale uznaliśmy, że wiatr jest dobry. 

Przewidywanie zorzy

Wciąż lepiej wychodzi ludzkości latanie na księżyc niż przewidywanie pogody. Przewidzieć zorzę jest jeszcze trudniej niż pogodę. 

My kupowaliśmy bilety z dużym wyprzedzeniem, jedyne co mogliśmy wiedzieć na pewno, to jakie będą fazy księżyca. Tak, wyjazd planowaliśmy pod  fazy księżyca. Wybraliśy okres po pełni, gdy księżyc nie zaświetlał nieba. Z resztą byliśmy zdani na przypadek. 

Na bieżąco wspomagaliśmy się kilkoma danymi (podaję w kolejności ważności i przydatności moim zdaniem):

1.  Monitornig aktywności słońca (polski blog) oraz graficzne uzupełnienie opisu amerykańskiej agencji NOAA
Najogólniejsza zasada jest taka, że im większa aktywność, tym większa szansa na zorzę. 
Pik oznacza wybuch na słońcu. Cząsteczki lecą do ziemi około 2 dni. Więc dwa dni po piku można spodziewać się, że może być zorza (ale dochodzi tutaj wiele zmiennych, m.in. kierunek wiatru słonecznego i - zawsze! - pogoda) 

2. Prognozy Instytutu Geofizyki na Alasce
Mapa z prognozą, gdzie na półkuli północnej zorza może być widoczna.

3. Prognoza pogody, a szczególnie zachmurzenia na Islandii
W miarę się sprawdza, a jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo, że chodzi o deszcz.

4. Cierpliwością. 
Nie było nocy, żebyśmy nie wyszli poszukać zorzy, bez względu na prognozy. I znaleźliśmy naszą zorzę w noc, w której prognozy nie dawały nadziei na spektakularne widowisko. 

Jak często można zobaczyć zorzę?

Płonące niebo i zorzę tańczącą nad nami tak, że następnego poranka trudno uwierzyć, że to działo się naprawę, widzieliśmy tylko raz, drugiego dnia naszego pobytu. 

W kolejnych dniach widywaliśmy chmurki i mgiełki, które fotografowaliśmy i potem okazywały się małymi zórzkami. Albo nie widywaliśmy nawet chmurki, a na zdjęciach także okazywało się, że aparat zobaczył to, czego ludzkie oko nie dostrzegło. 

Albo fotografowaliśmy rozgwieżdżone niebo, marzliśmy, paliliśmy kolejne paczki fajek, a na niebie tylko wielki wóz... 

W jakich godzinach można zobaczyć zorzę?

Nasza zorza wstała po godz. 22, paliła się do godz. 1.30 (może dłużej, o tej porze zaczęła wygasać, a my w swojej pysze sądziliśmy, ze zobaczymy to każdej nocy, więc poszliśmy spać). To książkowe zachowanie. Nie wiem dlaczego, ale zorza zazwyczaj pojawia się około północy i najlepiej oczekiwać jej w godzinach na około północny. 

Ale już z Polski na kamerze mogliśmy widzieć zorzę, która zaczęła się o 18. i o 8 rano, tuż przed wschodem słońca wciąż było ją widać. Tak więc nic innego, tylko cierpliwość i... szczęście.

Jak fotografować zorzę?

Proste. Statyw + długi czas naświetlania. 

W praktyce nie takie proste. 

Statyw 
Mieliśmy dwa statywy. Ja wzięłam mniejszy, bo lżejszy. Nie wzięłam pod uwagę nieustającego wiatru. Wyspa jest "przelotowa", co oznacza, że wieje tam mocniej lub słabiej, ale zawsze. Mój statyw, choć nie wyciągałam nóżek, aby był jak najstabilniejszy i musiałam robić zdjęcia na kolanach, nie był w stanie przez 20-30 sekund opierać się podmuchom wiatru. 

Znacznie lepiej sprawdził się statyw Pawła. Wielki, ciężki, wzięty kosztem kilku ciepłych ubrań. Ale okazał się w miarę oporny na wiatr, przy czym pamiętaliśmy, aby nie wyciągać wysoko nóg statywu. 

Obiektyw
Mieliśmy krótki, średni i tele. Tele w ogóle się nie sprawdził. Średni - na podglądzie wydawało się, że daje radę. Krótki - doceniliśmy go dopiero oglądając zdjęcia na komputerze. Zorza jest znacznie większa niż widać to gołym okiem. Szerokokątny obiektyw, wydawało nam się, że fotografuje głównie rozgwieżdżone niebo, ale on widział drobne światełka, których gołym okiem nie dostrzegaliśmy. 

Czułość
Ogólna zasada jest taka. Chcesz mieć ostre brzegi zorzy i jej wszystkie barwy, wybierasz wysokie ISO i dostajesz ziarniste zdjęcie. Chcesz mieć zdjęcie dobrej jakości - ISO 200-400 i rozmyte kształty. Zorza się rusza. Nie czeka nieruchomo przez 20-30 sekund aż skończymy robić zdjęcie. 

Kadr
Rzecz gustu. Moim zdaniem zdjęcia, na których nie widać ziemi na horyzoncie, pozbawiają nas kontekstu i odbierają poczucie chociaż namiastki wielkości zjawiska. 

Wrażenia

Wrażenia, które zanotowałam w dzienniku z wyprawy. 
Nie da się jej opisać. Ani pokazać.  Na początku wydawało nam się, że jest biała, ale gdy wzrok się przyzwyczaił do ciemności, widzieliśmy jej wszystkie barwy. Czasem była mgłą o rozmytych kształtach, czasem nagle pojawiała się smuga, wyrazista, pionowa, wycięta od linijki z nieba. Ruch. To trudne do opisania. Momenami nie ruszała się wcale. Potem zaczynała się niecierpliwić jak kobieta, wrzeć. Wypuszczała z nieba wachlarze, firany zieleni i fioletu. Opadały do ziemi. 
W pewnej chwili dała nam takie widowisko, że przestaliśmy rozmawiać. Wybuchła nad nami. Paweł mówił potem, że czuł, jakby była na wyciągnięcie ręki. Ja natomiast czułam, że ona jest ogromna i jest wysoko, a ja jestem malutka. 

Zorza z domu

I na sam koniec link dla tych, którzy akurat nie mogą być na Islandii i dla tych, którzy może są, ale nie chce im się wychodzić z domu. 
Czasami można zobaczyć Northen Light nie wychodząc z domu. 
Widać ją z kamery, która stoi w zupełnie innym celu, ale jest skierowana w odpowiednim kierunku :) 

Copyright © 2013 Strefa Obrazu. Wszystkie zdjęcia oraz teksty publikowane na tej stronie są objęte ochroną praw autorskich
Powered by Create your own unique website with customizable templates.